Majowy las
Kiedy wszyscy już się nacieszyli pierwszymi wiosennymi kwiatuszkami i z niecierpliwością wystawiają obiektywy w stronę tulipanowych poletek lub niecierpliwie przetupują nad konwaliami, ja wciąż siedzę w lesie.
I to dosłownie. Nareszcie wybrałam się na zawilce. Na szczęście miałam podwózkę, bo dojechaliśmy aż pod sam Sieradz, co na pieszo byłoby maratonem życia. Ale wróćmy do kwiatuszków, bo przecież najprzyjemniejsze jest fotografowanie, a nie jazda samochodem.
Niektóre zawilce wciąż trzymały się dzielnie konkurując z konwaliowymi rulonami w runie leśnym o miano najpiękniejszych lub szepcząc sobie na uszka z fiołeczkami. Ale niektóre były już bardzo zmęczone ciepłym i słonecznym dniem, więc pokładały swoje główki na listkach. Zaś na widok, no właśnie - czego? Białych łebków na serduszkowych listkach moja siostra wykrzyknęła: koniczynki! Mam nadzieję, że dzięki Wam uda mi się zachować autorytet starszej siostry i jej wreszcie powiem, jak się te roślinki nazywają : )
Komentarze (6)
Dodaj komentarzFotołowy udane, a jak kolana były uciarane w błocie, to udały się podwójnie ;)
Ohoho, ile zawilców, prawie tyle co w moim lesie. ;)
Zachowasz autorytet. Te kwiatki o koniczynkowych listkach to szczawik zajęczy. :)
Najbradziej podoba mi się ujęcie przedostatnie, z fiołkiem. Gdyby było lepsze technicznie, powiedziałabym, że jest superowe. :)
vitoos -> niestety, ograniczyłam się tylko do obierania nogawek z suszek ; )
radzido -> ta zawilcowa łąka ciągnie się przez kilka ładnych kilometrów wzdłuż trasy. Dziękuję za szczawik i za miłe słowo : )
Przyjemne leśne obrazki :)
Żałuję, że ja do lasu tylko na wrzosy jeżdżę... A tyle uroku w Twoich ujęciach...
Dziękuję za miłe słowa : )